Budda był delikatnie mówiąc bardzo mądrym człowiekiem i na pewno potrafił się koncentrować. Często spotyka się jednak ludzi bystrych i potrafiących się skupić, na tym, co robią (np kieszonkowców), niekoniecznie odznaczających się jednak dobrym humorem i otwartością na innych ludzi. Sam Budda był osobą niezwykle przyjazną i szczodrą, co wyraźnie wyczuwa się czytając współczesne mu przekazy.
W buddyźmie pozytywnym emocjom przypisuje się podstawowe znaczenie. Można powiedzieć, że są one nawet ważniejsze niż koncentracja, czy uważność, szczególnie w początkowych etapach ścieżki. Jeśli jesteśmy w złym humorze i darzymy innych niechęcią, to nie jesteśmy w stanie widzieć ludzi i rzeczy „takimi, jakimi są”.
Założyciel tradycji „Przyjaciół”, Sangharakszita powiedział kiedyś, że dla większości ludzi, nie tylko tych praktykujących buddyzm, najważniejsze jest by „znaleźli emocjonalny odpowiednik swojego intelektualnego zrozumienia”. Innymi słowy, abyśmy czuli w sercu to, co już wiemy w głowie. Wszyscy przeczytaliśmy przecież wiele książek, potrafimy rozmawiać prawie na każdy temat, włącznie z brakiem ego, oświeceniem i najwyższymi tantrycznymi praktykami etc. Nasz rozum i mowa są w stanie wyprzedzić nasze emocje i zachowanie o sto lat świetlnych. Powinniśmy więc być bardzo szczerzy ze sobą i wobec innych, w jakim stopniu praktykujemy, to, o czym mówimy i na ile znamy to z własnego doświadczenia, a na ile z książek, czy teorii.
W Sanghaloce uczymy nowo przychodzących dwóch medytacji. Jedna z nich nazywa się metta bhawana i służy właśnie rozwijaniu (w palijskim: bhawana) pozytywnych emocji (metta) dla siebie i innych osób, a nawet wszystkich ludzi i istot. Słowo ,,metta” można by również przetłumaczyć jako empatia lub uniwersalna miłość, nie kierująca się osobistymi interesami i preferencjami. Poprzeczkę stawiamy więc bardzo wysoko, ale zacząć rozwijać pozytywne emocje można w każdej chwili i w każdym miejscu. Nie musimy się świetnie czuć ani promieniować szczęściem, wystarczy szczerze zdać sobie sprawę, z tego co w tej chwili czujemy, nie cenzurując żadnych uczuć, a jednocześnie utrzymywać w umyśle – niejako w tle – pozytywną intencję.
Ta pozytywna intencja to właśnie metta. Kiedy nasze metta napotka coś pozytywnego w otoczeniu, zmieni się w radość z tego powodu np ucieszymy się z czyjegoś powodzenia lub dostrzeżemy i docenimy pozytywne cechy charakteru tej osoby lub będziemy jej za coś wdzięczni (mudita). Kiedy metta natrafi na cierpienie, całkiem naturalnie zmieni się we współczucie (karuna). Metta może objawiać się także jako (niewywyższająca się) pewność siebie, wewnętrzna siła, odwaga i obiektywność, która nie pozwalą się nam załamać nawet w trudnych sytuacjach, równość charakteru pośród wzlotów i upadków życia (upeksza). Muditę, karunę i upekszę w tradycyjnym buddyźmie zwie się krewniakami metty. Kolejną spokrewnioną emocją, być może najważniejszą z nich wszystkich, jest szraddha. Szraddha to poparte doświadczeniem i rozumem przekonanie czy wiara, że możemy się zmienić, że ta zmiana może być na lepsze, że warto to robić i że jest coś wyższego we wszechświecie, do czego warto zmierzać. Dla buddystów to przekonanie symbolizują trzy klejnoty czyli Budda (idealny człowiek) dharma (nauka pomagająca w realizacji tego ideału w naszym włąsnym życiu) i sangha (inni ludzie wspierający nas i pomagający nam w tym zamierzeniu, a my ich).